…no właśnie ani to, ani to tylko co…?
…do Złatnej dotarliśmy około 21.10. Tym razem było nas troje, po za mną jeszcze Patryk i Wojtek (to był jego pierwszy raz w Złatnej

i być może nie ostatni…)
Wyjazd dość spontaniczny jak wiele naszych wypraw, ale warto było i tym razem. Pogoda dopisała i przez całą noc przyplątało się może kilka chmurek, które oderwały nas od obserwacji jednak w sumie nie dłużej niż na kilka minut. W pozostałym czasie 99% nieba było bezchmurne, a na Słowacji jak zwykle mieli burzę

Pomiary SQM-L w okolicach północy, gdy przeszkadzała Droga Mleczna wahały się w okolicach 21,35 do 21,40 mag/arcsecond², ale gdy zaczęła trochę uciekać podskoczyły do 21,50 mag/arcsecond²
Wojtek przytargał 8 calową Sunię, ja moją 10 calową Sunię, a Patryk narzekał, że nie ma czym robić zdjęć bo wziął tylko 3 aparaty

Dodatkowo mieliśmy lornetki 15x70 i 10x50.
Na początku trochę poplotkowaliśmy o sprzęcie i około 22.30 zabraliśmy się za obserwacje chociaż jeszcze biła łuna od Słońca.
Wycieczkę rozpoczęliśmy od M13…tak pomyślicie nuuuda, ale chcieliśmy sprawdzić jak Synta 8 poradzi sobie ze śmigłem, no i poradziła sobie. Nie było to żadne wyzwanie. Oczywiście nie jest ono tak oczywistym obiektem jak w 10 calach, ale mimo wszystko w Pentaxie 7mm nie wymagało to jakiejś gimnastyki ocznej

Potwierdza się stara reguła, że dobry sprzęt plus dobre niebo=dobre obserwacje. Następnie szybkie spojrzenie na M92 i około 23-ciej pierwsze próby złapania Veila w lornetce 10x50. Niestety było ciężko bo Wojtkowa lornetka jest zdecydowanie budżetowa i rozkolimowana, ale przede wszystkim było jeszcze za jasno. Powtórzyliśmy tą operację około godziny 02.00 i wtedy nie było najmniejszego problemu. W 15x70 widok jest już naprawdę ciekawy, jednak dopieściliśmy Veila w 10 calach z filtrem UB i jak zwykle wszyscy podnosiliśmy swoje szczęki z ziemi

Potem nasze ręczne Go-To poleciało w stronę E.T. i jak zwykle uśmiechnęliśmy się na jego widok. W tym momencie doszliśmy do wniosku, że warto sprawdzić czy wszystkie ważniejsze obiekty są na miejscu i któraś z żarówek umieszczonych na kopule niebieskiej przez hamerykanów nie została pominięta przy wieczornym odpalaniu, albo może się przepaliła…

. W ten sposób odwiedziliśmy Andromedę i M32 oraz M110, które w Pentaxie 7mm prezentowały się bardzo okazale. Będące już dość nisko M81 i M82 wciąż znajdują się tam gdzie powinny, podobnie jak M51, a każdy z tych obiektów był widoczny w szukaczu. M33 bardzo delikatnie majaczyła swoimi ramieniami, a będąca poniżej NGC 672 również prezentowała się przyzwoicie. NGC 6503 czyli Lost In Space Galaxy urzekło mnie swoją intensywnością i budującym się delikatnym zarysem pyłu…taka mini spłaszczona Andromeda. Odwiedziliśmy też pobliskie Kocie Oko, a skoro weszliśmy już z galaktyk w mgławice to nadszedł czas na NGC 650/651 (M76, Mgławica Małe Hantle, Little Dumbbell Nebula, mgławica Korek, mgławica Motyl, mgławica Sztanga). Prezentowała się pięknie zwłaszcza w dużych powiększeniach dając wrażenie naprawdę pomniejszonej M27. Odkrywała subtelnie zarysy struktury przypominając faktycznie uszy słonia. Po małych czas na duże czyli M27 z filtrem UB jak też bez, a następnie rewelacyjnie prezentujący się tej nocy pierścionek. Dawał fantastyczny szczegół przypominając mini Helixa, którego notabene też namierzyliśmy w międzyczasie, ale czekamy na niego do początku jesieni. Zerknęliśmy również na wspaniałe Lagunę, Orła, Kończynę oraz Omegę. Co dziwne tak się zapędziliśmy w zdobywaniu kolejnych obiektów, że pominęliśmy Jowisza i Saturna używając ich tylko do ustawienia szukaczy na początku obserwacji

jednak odbiliśmy to sobie zdobywając Urana.
…no ale, ale co z tym Półksiężycem i Rożkiem, właśnie nie przypominała ani tego, ani tego…10 calowa Sunia złapała tyle światła przy wsparciu filtra UB, że NGC 6888 (Crescent Nebula, Mgławica Półksiężyc, Mgławica Rożek) była widoczna niemal w całości. Wyglądała jak duża fasola z bardzo delikatnie majaczącym częściowo środkiem. Budowała delikatny zarys włókien skąpanych w gwiazdach. To był mój pierwszy raz z tym obiektem, ale jego widok naprawdę urzeka. Nawet nie ośmielam się zastanawiać jak musi wspaniale wyglądać w 20 calach…pewnie przypomina widok ze zdjęć pomijając kolory…
Każdej nocy mam jakiś ulubiony obiekt, jakąś Queen of The Night i tej nocy była to właśnie mgławica Crescent. Muszę do niej wrócić któregoś lata używając większego sprzętu…
